Fale gorąca w Polsce. Internet rozgrzany do czerwoności - nowa pasta i seria memów o upałach - NoweMedium.pl

Fale gorąca w Polsce. Internet rozgrzany do czerwoności – nowa pasta i seria memów o upałach

Fale upałów już dały się we znaki również internautom, którzy postanowili dać upust swojej kreatywności. Obok memów, powstała także nowa copypasta, która już stała się viralem.
pexels.com

W Polsce trwa fala upałów, a w najbliższych dniach termometry będą sięgać co najmniej 37 stopni Celsjusza w cieniu. Wraz z globalnym ociepleniem rośnie nie tylko temperatura, ale także długość fal upałów. Klimatyzacja, wiatrak i litry wody będą nam niezbędne przez kolejne dni.

Zobacz: Najlepsze pasty polskiego internetu. Jan Paweł II, Wojciech Cejrowski, Kot Wrocek i inni….

Wysokie temperatury rozgrzały także potencjał internautów, którzy od poniedziałku tworzą memy i nie tylko… W sieci pojawiła się także najnowsza pasta nawiązująca do szalejących termometrów…

Zobacz: 10 najlepszych past polskiego internetu – miłośnik leczo, fanatyk wędkarstwa, Grzegorz Schetyna, Rychu Peja i inni…

#1 Pasta o upale

Pamiętacie „Pojutrze”, czyli arcydzieło kino katastroficznego, w którym Nowy Jork skuło lodem, Elżbiecie II zamarzło się na śmierć, a w Suwałkach zamknęli okna? To od kilku dni mamy, kurwa, Przedwczoraj.

Poniedziałek. 32 stopnie. Po spokojnym, ciepłym weekendzie zaczyna się czas apokalipsy. Brak chmur, zero w skali Beauforta, słońce napierdala jak niemieckie bombowce w Londyn. Idealna pogoda, ale w Egipcie, a nie na tych pagórkach leśnych i łąkach zielonych, świerzop ich mać. Niby mamy w robocie klimatyzację, ale wystarczy obniżyć temperaturę o jeden stopień, żeby żeńską część biura szlag trafił. Najgorsza jest Aneta, ale ona chyba tęskni za ciepłem ojczyzny. Czyli piekła. Fajrant, wychodzę na ten pieprzony piec hutniczy. Menele smażą jajka na studzience kanalizacyjnej, a asfalt powoli spływa z ulic. Łódź, kurwa. Docieram do domu, ratuję się zimnym prysznicem i przechodzę w tryb hibernacji, dopóki temperatura nie spadnie do rozsądnej wartości. Pierwszy dzień upałów za mną.

Wtorek. 34 stopnie. Stopiły się tory, tramwaje nie jeżdżą. Samochód mam akurat u mechanika, więc muszę do pracy zapieprzać piechotą. Po dwóch kilometrach kończy mi się woda. Pół godziny później docieram do roboty, ustawiam klimatyzację na 23°C, ale oczywiście Aneta zaczyna kaszleć. Kur-wa-mać. Osiem godzin później wyczołguję się z tego trzeciego kręgu Inferna i przypominam sobie, że miałem coś załatwić na Piotrkowskiej. Tyle dobrego, że bezdomni nie są już problemem, bo połowa umiera z przegrzania, a drugą połowę czuć już z kilometra. Wieczorem zaczyna wiać. Oczywiście w tej samej chwili rolnicy zaczynają nawozić pola gównem. Lawrence’a z Arabii można w takiej temperaturze kręcić. Pierdolone ocieplenie klimatu.

Środa. 36 stopni. Mam głęboko w dupie spacer bulwarem przypiekającego słońca i zamawiam Ubera. Abdul przyjeżdża na wielbłądzie ukradzionym z zoo i przez całą drogę opowiada, że po 20 latach emigracji czuje się końcu jak w domu. Docieram do pracy, a w środku cud – chłodno. Kamil dosypał kodeiny do dystrybutora wody, więc Aneta już nie kaszle. Niestety spełnia się przepowiednia Anny Jantar: nic nie może przecież wiecznie trwać, w samo południe klimatyzacja spektakularnie przestaje działać. Wychodzimy z deszczu pod szambo. Wszelkie kurtyny wodne przestają być skuteczne, więc policja wyciąga stare armatki wodne i przypomina co niektórym mieszkańcom czasy młodości. Wieczorem słyszę o tym, że straż miejska musiała rozpędzić tłum matek z dziećmi protestujących przeciwko cenom biletów do aquaparku.

Czwartek. 38 stopni. W czasie porannego posiedzenia czytam o kolejnej akcji gangu bijącego stare baby za zamykanie okien w autobusach. O radości, iskro bogów, kwiecie elizejskich pól. Biuro zdążyło zamienić się w krematorium. Męska część pracowników zabunkrowała się w piwnicy, prawie wszystkie kobiety wzięły L4, a tylko Aneta siedzi zadowolona i zastanawia się nad zdjęciem sweterka. Serwis od klimatyzacji najbliższy wolny termin ma w październiku. Wunderbarownie. Kiedy wychodzę z pracy, napotykam na manifestację rolników, którzy rozpaczają nad stratą plonów. Z witryny księgarni spoziera na nich babiloński król Szabadabadar z małżonką Amore i zastanawia się, czy naprawdę prostą sztukę irygacji po 6000 lat zdążył chuj strzelić. Umawiam się z Kamilem na piwo i rozkoszuję się pojedynczymi podmuchami wiatru. Wyciągam z szuflady termometr i zastępuje nim ten za oknem, bo w takich warunkach jest dokładniejszy. Jutro ma się coś zmienić. Oby, kurwa, rychło.

Piątek. 40 stopni. Słońce świeci tak mocno, że bez okularów przeciwsłonecznych nie wytrzymasz. Jako że z moimi 8,5 dioptrami jestem ślepy bez okularów, to do pracy idę ze zdjęciem rentgenowskim przed oczyma. Pan Zenek nadludzką ilością WD-40, srebrnej taśmy i trytytek naprawił klimatyzację. W ramach termokompromisu wynieśliśmy biurko Anety przed budynek. Niech płonie. W międzyczasie szklane butelki porozrzucane na Bałutach stają się zarzewiami sieci pożarów. Straty dość wysokie, bo brakuje wody do gaszenia. W końcu nadchodzi wieczór, a wraz z nim deszcz. Niestety, wraz z Kamilem nie kończymy nawet pierwszego kufla, bo burza zalewa pub. Spieprzamy w podskokach.

Sobota. 22 stopnie. Całą noc lało, pół miasta pod wodą. Gdyby tramwaje jeszcze jeździły, byłyby wodne. Rano z balkonu obserwuję odpływający w stronę morza śmietnik, a mżawka gasi mi szluga w zębach. Klimatyzacja ostatecznie padła po tym, jak zalało piwnicę. Pomnik jednorożca stopiony uderzeniem pioruna. Aneta leży przeziębiona w domu. Tak można żyć.

Zobacz: [QUIZ] Jak dobrze znasz najpopularniejsze pasty polskiego internetu?

#2 Upał

#3 Zimą będziecie tęsknić za upałami

#4 Za Tuska było chłodniej

Zobacz: Janusz Kowalski rozbawił gości i internautów – “widzę kredki kolorowe…” Zobacz najlepsze memy

#5 Ludzie w korpo vs budowlańcy

#6 Prognozę pogody przestawi nowa pogodynka Asia

#7 Nie zostawiajcie VIP’ów w limuzynach

Źródło: internet

Więcej z NoweMedium.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *