Sobotnie hity w Premier League - NoweMedium.pl

Sobotnie hity w Premier League

W sobotę czekają nas bardzo interesujące spotkania w ramach Premier League. Przygotowaliśmy analizę tych meczów.
fot. EA

Koniec meczów reprezentacji oznacza powrót do rywalizacji ligowej. W tę sobotę czekają nas dwa bardzo ciekawe spotkania w ramach angielskiej Premier League. O 18:30 Lisy z Leicester City podejmą na King Power Stadium ekipę Pepa Guardioli, Manchester City. Drugim spotkaniem będzie starcie wielkich marek w kryzysie. Kanonierzy Mikela Artety stawią czoła na swoim boisku Liverpoolowi. Czego możemy się spodziewać? Zapraszamy do analizy.

Starcie na szczycie

fot. twitter.com/lcfc

Pierwszym z analizowanych spotkań będzie pojedynek pomiędzy Leicester City a Manchesterem City. Goście z Manchesteru mają już praktycznie mistrzostwo kraju w kieszeni i tylko katastrofa mogłaby odebrać im tytuł. Posiadają 14 punktów przewagi nad drugim w tabeli Manchesterem United i wydaje się, że główne siły będą chcieli rzucić na Ligę Mistrzów. Sytuacja Leicester City nie jest jednak tak bezpieczna. Ekipa Lisów ciągle musi walczyć o trzymanie miejsca w top4 premiującego grą w Lidze Mistrzów w kolejnym sezonie, ponieważ mają 7 punktów przewagi nad goniącym stawkę West Hamem.

W przypadku sytuacji kadrowej w wybitnej kondycji są Obywatele, ekipa Manchesteru City nie ma obecnie żadnej kontuzji i dysponuje pełnym składem. Nie można tego powiedzieć o drużynie Leicester City. Teoretycznie jak absencja Undera czy Morgana nie będzie mocno wpływała na potencjał drużyny, tak brak Harveya Barnesa już znacząco. Angielski skrzydłowy był od początku sezonu jednym z filarów drużyny z King Power Stadium, ale niestety kontuzja w ostatnim meczu z Arsenalem wykluczy go z gry w tym ważnym spotkaniu i osłabi drużynę Brendana Rogersa.

Nie da się jednak nie wspomnieć o tym, że Manchester City walczy na wszystkich możliwych frontach. W tym tygodniu oprócz meczu ligowego czeka ich pierwsze ćwierćfinałowe starcie z Borussią Dortmund w Lidze Mistrzów. Za dwa tygodnie czeka ich półfinał Pucharu Anglii z Chelsea, a jakby tego było mało za trzy tygodnie grają jeszcze finał Pucharu Ligi z Tottenhamem. Jeżeli w czymś możemy upatrywać szansy na zwycięstwo Leicester to w terminarzu przyjezdnych oraz w poprzednim meczu. W pierwszym starciu tych drużyn w sezonie ligowym Lisy upokorzyły drużynę Pepa Guardioli wygrywając na wyjeździe aż 5-2. Pytanie tylko czy przypomnienie tego meczu przestraszy ekipę Manchesteru City, czy jeszcze bardziej ją rozwścieczy?

Wielkie marki w kryzysie

fot. twitter.com/Arsenal

To, że Arsenal jest w kryzysie to wiemy już w zasadzie od kilku lat, ale zjazd formy Liverpoolu w drugiej połowie tego sezonu był dla wszystkich ogromnym zaskoczeniem. W przypadku Arsenalu Kanonierzy najprawdopodobniej liczą się już z tym, że uzyskanie szansy na grę w Lidze Mistrzów poprzez ligę przepadło. Drużynie Mikela Artety do 4 miejsca brakuje aż 9 punktów, a do miejsca 6, które pozwala na grę w Lidze Europy 6 punktów. Wydaje się więc, że Kanonierzy będą starali się rzucić wszystkie siły na rozgrywki Ligi Europy, w których są w ćwierćfinale.

Liverpool znajduje się w lepszej sytuacji ponieważ do 4 miejsca brakuje jedynie 5 punktów. Jest to wciąż możliwe do nadrobienia na przestrzeni 9 kolejek, które pozostały The Reds do zagrania. Trzeba jednak pamiętać, że drużyna Juergena Kloppa wciąż walczy na drugim froncie, czyli w Lidze Mistrzów. Ich przeciwnikiem będzie nie byle kto, bo drużyna Realu Madryt.

Faworytem spotkania mimo wszystko wydaje się Liverpool. Mikel Arteta już niemal nie kryje się z tym, że jego priorytetem jest obecnie Liga Europy. Świadczą o tym wybory kadrowe, szczególnie w Premier League, gdzie coraz częściej grają rezerwowi, a główni zawodnicy występują właśnie w europejskich rozgrywkach. Arsenal dodatkowo jest niesamowicie niestabilną drużyną, która jednego dnia potrafi zmiażdżyć u siebie Tottenham, aby tydzień później stracić trzy bramki z West Hamem. Mimo jednak słabości obu drużyn zapowiada się pasjonujące widowisko. Szczególnie jeśli wrócimy myślami do czasów sprzed kilku lat, gdy regularnie w spotkaniach tych dwóch drużyn padało po 5 lub 6 bramek na mecz.