Przegrali dwumecz, wygrali szacunek. Godne pożegnanie Lecha z Ligą Konferencji Europy
Po pierwszym starciu w Poznaniu praktycznie nikt, prócz najbardziej fanatycznych kibiców Lecha nie dawał poznańskiej drużynie szans na awans.
Na niekorzyść mistrza Polski działało to, że rewanżowe starcie było rozgrywane we Florencji, a pierwszy mecz padł łupem graczy Fiorentiny.
Zobacz też: Lech zawiódł w pierwszym meczu ćwierćfinału LKE. Fiorentina zmiażdżyła Kolejorza w Poznaniu
Oznaczało to, że aby myśleć o awansie Lech musiał wygrać starcie na obcym terenie aż 3 bramkami. Z pozoru zadanie to wydawało się niemożliwe i wszystko wskazywało na to, że przygoda Lecha w europejskich pucharach zakończy się właśnie na fazie ćwierćfinałowej.
Kolejorz jednak zaskoczył i pokazał wszystkim, że nie jest chłopcem do bicia. Nie wystarczyło to, aby wygrać dwumecz, lecz wystarczyło, aby zyskać szacunek w oczach kibiców.
Lech pokazał kawał znakomitego futbolu
Gdy w 70 minucie meczu, na tablicy wyników widniał rezultat 3:0 dla Lecha Poznań, gracze Fiorentiny byli wyraźnie zaniepokojeni. Jakim cudem drużyna z piłkarskich peryferii Europy prowadziła aż 3 bramkami w starciu z ekipą z Serie A?
Takie pytanie najpewniej zadawali sobie gracze Violi, jak i trener Vincenzo Italiano. Tymczasem Lech bez żadnych kompleksów podszedł do starcia we Florencji i był bardzo blisko doprowadzenia do dogrywki.
Zabrakło przede wszystkim skupienia i wytrwałości w końcowej fazie spotkania. Fiorentinie udało się strzelić gola kontaktowego, a potem zniwelowali stratę bramkową do jednego gola.
Zobacz też: Rozgrywki europejskie to nie tylko Liga Mistrzów. Najlepsze mecze w historii Ligi Europy
Lech odpadł z Ligi Konferencji Europy, lecz pomimo porażki, wygrał szacunek kibiców. Takiego pokazu gry przeciwko drużynie z czołowej europejskiej ligi dawno nie widzieliśmy. Lech napędził stracha drużynie o wiele lepszej od siebie, zdobył dla Ekstraklasy mnóstwo punktów w rankingu UEFA, a zarazem zszedł z boiska z podniesioną głową.
Miejmy nadzieję, że taki stan rzeczy i walka jak równy z równym w fazie pucharowej europejskich rozgrywek stanie się dla naszych ekip codziennością, aniżeli słodkim zaskoczeniem.
Lech pokazał, że z silnymi rywalami da się konkurować. W polskiej lidze bezapelacyjnie jest potencjał zarówno ludzki, jak i finansowy, którego żal byłoby zmarnować. To może sprawić, że za 10 lat nie będziemy wspominali z nostalgią dwumeczu Lecha z Fiorentiną, a będziemy go traktować, jak coroczny element zmagań w europejskich rozgrywkach.