Maciej Rybus zostaje w Rosji. “Tu jest wygodnie”
“Wybrał koniec reprezentacyjnej kariery”
Maciej Rybus nie jest już zawodnikiem Lokomotiwu Moskwa. Nie oznacza to jednak, że piłkarz opuszcza stolicę Rosji. Były gracz m.in. Olympique Lyon czy Legii Warszawa podpisał kontrakt z lokalnym rywalem swojego dotychczasowego pracodawcy, Spartakiem Moskwa. Lewy obrońca związał się z klubem na najbliższe 2 lata.
W “normalnych” okolicznościach transfer nikogo by nie zdziwił, jednak obecnie trudno nie patrzeć na tę sytuację przez pryzmat rozpoczętej 24 lutego inwazji na Ukrainę ze strony wojsk Federacji Rosyjskiej. Od tamtego czasu szereg zagranicznych zawodników opuściło Ligę Rosyjską lub zrobi to w najbliższym okienku transferowym. Nie inaczej jest w przypadku reprezentantów Polski – Grzegorza Krychowiaka oraz Sebastiana Szymańskiego. Jedynym rodakiem który nie myśli o przeprowadzce jest właśnie Rybus.
Zobacz też: Wszyscy zagraniczni piłkarze odejdą z Krasnodaru? Zainspirował ich Grzegorz Krychowiak
Wychowanek Pelikana Łowicz gra w Rosji, z krótką przerwą, od 2012 roku. W Moskwie poznał swoją obecną żonę, Lanę Rybus z którą wychowuje dwójkę dzieci. To właśnie kwestie rodzinne miały zdecydować o pozostaniu w Rosji. Według agenta zawodnika, Mariusza Piekarskiego, zawodnik “zakorzenił się w Rosji” i to właśnie tam jest jego dom. Doniesienia potwierdza sam piłkarz, który udzielił już wywiadu dla klubowych mediów.
Wszyscy piłkarze, którzy grają w Rosji, chcieliby trafić do Spartaka. Dlatego jestem bardzo szczęśliwy, moja rodzina też. Jestem w Rosji, więc od razu rozważyłem tę opcję, nawet nie pomyślałem o odmowie
Dla większości kibiców oraz ekspertów sprawy rodzinne to tylko wymówka do pozostania w Rosji, kraju w którym Rybus ma największą renomę i jedynym, w którym mógłby liczyć na tak lukratywny kontrakt jak ten w Spartaku. Ponadto, kontrowersyjna decyzja najprawdopodobniej przekreśli jakiekolwiek szanse na to, by piłkarz dostał jeszcze kiedykolwiek powołanie do Reprezentacji Polski. Dla Biało-Czerwonych wystąpił w 66 spotkaniach.