Robert Lewandowski przyjął Order Odrodzenia Polski z rąk Andrzeja Dudy. I co z tego? - NoweMedium.pl

Robert Lewandowski przyjął Order Odrodzenia Polski z rąk Andrzeja Dudy. I co z tego?

Internet płonie w sprawie orderu Lewandowskiego. Decyzja nie spodobała się wielu internautom, którzy woleliby, żeby piłkarz odmówił wyróżnienia. Problem wokół Lewego polega na tym, że Polacy od dawna traktują piłkarza jak dobro publiczne, zapominając o tym, że to zwykły człowiek, który może na coś zwyczajnie nie mieć ochoty.
fot. Kancelaria Prezydenta

Lewandowski jest dzisiaj najlepszym piłkarzem świata, nie “dzięki”, a “pomimo” polskich kibiców

Polacy to bardzo niewdzięczny naród. Boleśnie przekonał się o tym Robert Lewandowski. Piłkarz przez lata spotykał się ze zmasowaną krytyką płynącą od naszych “kibiców”. Najpierw mówiono że Lewy “chętnie strzela dla Niemców za euro, a dla reprezentacji już nie”, potem że “jego osiągnięcia nic nie znaczą, bo niczego nie wygrał z kadrą”.

Dla polskiego kibica Lewandowski zawsze miał być w formie, umierać za naród na boisku, a jak nie wyjdzie to grzecznie przeprosić i wracać “do Niemców”. Tymczasem Lewandowski z roku na rok był coraz lepszym zawodnikiem, zdobywając kolejne tytuły i uznanie całego piłkarskiego świata. Obecnie na celowniku ma rekord Gerda Müllera. Jeżeli napastnik Bayernu do końca sezonu strzeli jeszcze przynajmniej 6 bramek, zostanie rekordzistą pod względem zdobytych goli w jednym sezonie Bundesligi. Kosmos.

RL9 znajduje się obecnie na szczycie. Znalazł się tam dzięki swojej ciężkiej pracy, a nie z powodu wątpliwego wsparcia polskiego kibica. Co w takim razie zawodnik jest nam winny? Otóż nic. Problem w tym, że wielu kibiców kompletnie tego nie dostrzega.

Co powinien Robert Lewandowski? Ubzduraliśmy sobie, że piłkarz Bayernu musi nam się tłumaczyć

Warto na chwilę zatrzymać się przy wspomnianym wcześniej rekordzie Müllera. Jeszcze w zeszłym tygodniu uczestnictwo w kolejnych meczach ligowych mocno krzyżowało plany polskiej reprezentacji. Ze względu na panujące w Niemczech obostrzenia, Lewandowski po powrocie z wyjazdowego meczu z Anglikami, musiałby poddać się 14 dniowej kwarantannie. W wyniku izolacji napastnik opuściłby dwa mecze ligowe Bayernu, oraz pierwszy mecz ćwierćfinału Ligi Mistrzów.

Przepisy FIFA były w tej kwestii jasne – o tym, czy zawodnik pojedzie na kadrę czy nie, decyduje klub. Oznacza to, że wyjazd Lewandowskiego na mecz z Anglią zależał trochę od Bayernu Monachium, a trochę od Angeli Merkel. Sam piłkarz nie miał tutaj nic do gadania, ale to nie przekonało wielu kibiców.

Social media zalały komentarze o tym, co powinien w tej sprawie zrobić Robert Lewandowski. Wśród różnych pomysłów padały najbardziej absurdalne scenariusze, jak np. ten, w którym RL9 ignoruje swojego pracodawcę, Bayern Monachium, i rusza na zgrupowanie kadry. Bo przecież reprezentacja jest najważniejsza. Budowany przez lata wizerunek profesjonalisty, jaki zniszczyłby takim ruchem piłkarz, sankcje finansowe czy kary sportowe, to dla kibiców była sprawa drugorzędna.

Ostatecznie, koniec końców, Niemcy wyraziły zgodę na wyjazd, i Paulo Sousa będzie miał do dyspozycji najlepszego zawodnika świata. Podobno doszło do interwencji Zbigniewa Bońka i Mateusza Morawieckiego. Czy sam Robert, jako kapitan reprezentacji, mógł zrobić coś w sprawie swojego wyjazdu? Oczywiście że mógł (zresztą, według doniesień Onetu, Lewandowski naciskał na zarząd Bayernu), nawet można powiedzieć, że ta sytuacja pokazałaby, jak bardzo Lewemu zależy na kadrze.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zapomniano o ludzkiej stronie Lewandowskiego. W ocenie kibiców, piłkarz był jedynie pionkiem na planszy, który w imię zwalczania kompleksu zachodniego (bo jak to, Niemiec nam będzie mówił kto jedzie na kadrę?) miał postawić całą swoją karierę na szali, bo trzeba zagrać na Wembley. Czy w ten sposób należy traktować najlepszego piłkarza w historii polskiej piłki?

Afera o order

Robert od wczoraj znowu gości na pierwszych stronach gazet, a jego nazwisko trenduje w social mediach. Wszystko z powodu wczorajszego odznaczenia Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Nie ma w tym nic dziwnego – ten sam order otrzymywało już wielu wybitnych sportowców. Cała afera polega na tym, że Robert Lewandowski przyjął ten order z rąk Andrzeja Dudy, co według wielu internatów było karygodne.

Andrzej Duda bez wątpienia jest złym Prezydentem. Jest zależny od decyzji partyjnych, i wielokrotnie łamał Konstytucje. Dopuszczał się skandalicznych czynów, takich jak ułaskawienie pedofila, czy publiczne dehumanizowanie osób LGBT. Gdyby Robert Lewandowski odrzucił propozycję, z pewnością miałoby to znaczenie. Dostanie kosza od Lewego byłoby rysą na wizerunku Andrzeja Dudy i Zjednoczonej Prawicy, byłby to też jasny sygnał wysłany w świat. Ale Lewandowski tego nie zrobił.

Wiele osób związanych czy sympatyzujących z opozycją, pisze od wczoraj o tym, jak bardzo zawiodła się na Lewym. Mówi się o niewykorzystanej szansie, wygodnictwie czy wręcz zdradzie piłkarza. Warto w tym wszystkim zapytać, skąd w pierwszej kolejności wzięły się takie oczekiwania wobec napastnika?

Lewandowski nigdy nie udzielał się politycznie. Miało to swój niewątpliwy plus – napastnik Bayernu nie dzielił Polaków. Kiedy grał w finale Ligi Mistrzów, dopingowali go wszyscy, od lewa do prawa. W tym podzielonym, spolaryzowanym kraju jego gra to jedna z ostatnich wspólnych rzeczy. Samemu piłkarzowi jest z tym chyba dobrze.

Zaproszenie od Andrzeja Dudy było zagrożeniem dla dotychczasowej neutralności. Gdyby Lewy zdecydował się twardo opowiedzieć po któreś ze stron, stałby się na zawsze zdrajcą i sprzedawczykiem dla połowy narodu. Już nie byłoby wspólnego oglądania Bayernu w Lidze Mistrzów.

Sam piłkarz postanowił to bardzo rozsądnie rozegrać. Wyróżnienie przyjął, ale bez specjalnych peanów na cześć partii rządzącej. Po wszystkim wrócił dalej do swojej pracy, czyli do gry w piłkę. I na tym powinna się skończyć cała sprawa. Jeżeli Lewandowski chce być piłkarzem, a nie politykiem, działaczem czy innego rodzaju uczestnikiem życia publicznego, to powinien mieć do tego pełne prawo.

My sami też powinniśmy to docenić. Jako naród kłócimy się już o niemal wszystko. Nie potrzebujemy kłótni o najlepszego piłkarza w historii polskiej piłki.