Wczoraj minęło 12 lat od emisji pierwszego odcinka “Gry o Tron”. Wspominamy kultowy serial fantasy
Gdy HBO emitowało pierwszy odcinek “Gry o Tron” nie wiedziało jeszcze, że stworzyło serial, który zdeterminuje losy wytwórni na najbliższe lata. 17 kwietnia 2011 roku stał się bardzo ważną datą w kalendarzu stacji, bowiem wtedy po raz pierwszy spotkaliśmy się ze światem Westeros.
Pierwsze odcinki “Gry o Tron” nie odbiegały znacząco jakością efektów specjalnych, czy scenografii od innych tytułów z tego gatunku. HBO nie chciało ryzykować ogromnych pieniędzy na coś, co mogło po prostu nie wypalić.
Zobacz też: HBO MAX rozpoczyna ofensywę! Oficjalnie zapowiedziano nowe seriale
Zadbano za to zdecydowanie o obsadę aktorską. Już w pierwszym sezonie serialu zobaczyliśmy takie sławy, jak Lena Headey, czy Sean Bean. I to właśnie postacie stały się siłą serialu, który w ciągu kilku lat osiągnął niewyobrażalną wręcz popularność. Pomimo przeciętnego budżetu, serial obronił się scenariuszem, postaciami, a także grą aktorską.
Przyjrzyjmy się zatem “Grze o Tron” po 12 latach. O serialu można powiedzieć zarówno sporo dobrego, jak i złego, szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę końcówkę. Mimo tego, nie da się ukryć faktu, że wytyczył on szlak dla nowych produkcji z gatunku na długie, długie lata.
“Gra o Tron” była powiewem świeżości dla gatunku
Gdy myślimy o fantasy, które osadzone jest w średniowiecznych realiach, a zarazem jest pełne smoków i magii, to na pierwszy rzut oka nie wydaje się, że mamy do czynienia z czymś nadzwyczajnym.
Filmów, czy seriali, które zawierały się tym w kanonie było wiele, lecz “Gra o Tron” miała nad nimi jedną, ogromną przewagę i mowa tu o książkowym pierwowzorze. “Pieśń Lodu i Ognia” autorstwa George’a R.R. Martina, to bezapelacyjnie najbardziej popularny cykl fantasy w XXI w. Pomimo tego, że pierwsze trzy części wyszły w latach 90., to ich największa popularność przypada właśnie na lata emisji serialu.
Zobacz też: Gra o Tron: Najciekawsze różnice pomiędzy książką a serialem. Co zmieniono? co wycięto?
To właśnie książkowa podstawa była największą siłą “Gry o Tron”. Opowieść Martina jest bezkompromisowa, pełna intryg oraz wszechobecnej polityki. Dodatkowo, żadna z postaci nie ma tzw. “plot armoru“, czyli ochrony przed śmiercią wynikającej ze scenariusza. W “Grze o Tron” każdy ma równe szanse, a śmierć czeka na każdym kroku, o czym przekonał się chociażby główny bohater pierwszego sezonu – Ned Stark.
Ten element sprawił, że twórcy serialu mieli ułatwione zadanie – nie musieli odnosić się do hollywoodzkich trendów i sposobów prowadzenia fabuły i postaci, od tego mieli właśnie książkę.
Skoro było tak dobrze, to czemu skończyło się tak źle?
Większość zarzutów co do serialu tyczy się przede wszystkim finałowych sezonów. To właśnie wtedy skończyła się książkowa podkładka, a serial wyprzedził wydarzenia, które miały znaleźć się dopiero na kartach powieści.
Scenarzyści zostawieni sami sobie nie podołali zadaniu i zamiast kontynuować motywy, które pokochali fani, wrzucili “Grę o Tron” na ścieżkę generycznego, pozbawionego sensu fantasy. Tego fani nie mogli już wybaczyć.
Do dzisiaj sporo osób ubolewa nad tym, jak skończyła się ta seria, z resztą sam się do nich zaliczam. Dla wielu, godne zakończenie serialu zamknęłoby dyskusję na temat tego, czy byliśmy świadkami najlepszego fantasy w dziejach. Jako, że tak się nie stało, ten temat nadal pozostaje otwarty.
Jak zatem ocenić “Grę o Tron”?
Gdy minęło już kilka lat od emisji ostatniego sezonu, wydaje się, że fani ochłonęli. Sam oglądając na nowo cały serial dostrzegam, że nowe produkcje, takie jak “Ród Smoka”, “Carnival Row”, czy “Cień i Kość” zawdzięczają sporo właśnie “Grze o Tron”.
Pomimo niesmaku, jaki nadal unosi się w powietrzu, nie możemy tak uznanej produkcji oceniać zaledwie przez pryzmat nieudanego finału. Byłoby to bezapelacyjnie krzywdzące dla aktorów, którzy pracowali w pocie czoła, aby stworzyć świetne kreacje, ale także dla George’a R.R. Martina, bez którego gatunek nie zyskałby uznania wśród szerokiej publiczności.
Wreszcie, musimy pamiętać, ile radości dawał fanom ten serial przez wiele, wiele lat. Widzowie z całego świata odliczali w napięciu dni do kolejnych sezonów. To pokazało wszystkim niedowiarkom, że fantasy, jako gatunek nie ustępuje w żadnym aspekcie gatunkom uznawanym za te “poważne”, a nawet, że pod wieloma elementami je przewyższa.
Gdy dzisiaj do sieci trafia informacja o nowym serialu fantasy, które trafi na HBO MAX, Netflixa, czy inne platformy, to każdy zadaje sobie pytanie – czy osiągnie taki sukces, jak “Gra o Tron”?. To najlepszy wyznacznik wpływu serialu na ten gatunek, a także pokaz tego, że to właśnie “Gra o Tron” determinuje, jak będą wyglądać kolejne produkcje fantasy.