Są zmiany w kanonie lektur. Czarnek wpakował patriotyzm i religię
Lektury w szkołach to delikatnie mówiąc temat drażliwy – większość z nich nie jest dla uczniów ani trochę interesująca i są jedynie kolejną przeszkodą, którą po prostu trzeba zaliczyć. Nic w tym dziwnego, ogromna część lektur jest po prostu archaiczna i nie trafia w potrzeby dzisiejszej młodzieży. Dodajmy do tego niski poziom czytelnictwa w naszym kraju i mamy przepis na nieudane zachęcanie do czytania.
Szkolne lektury niosą ze sobą ogromną wartość, to oczywiście fakt. Dobrym przykładem może być ponadczasowa “Lalka” Bolesława Prusa, która porusza szereg ważnych tematów, które się nie przeterminowują.
Trzeba jednak wziąć pod uwagę to, w jaki sposób omawiane są lektury szkolne. Nauczycielom polskiego można naprawdę współczuć, ogromnie napakowany program, który trzeba zrealizować nie pozwala na rzetelne i dogłębne przeanalizowanie lektur. Również sposób ich omawiania pozostawia wiele do życzenia. Najzwyklejsze omawianie tekstu może zanudzić dzieci i wręcz zniechęcić je do czytania, aniżeli przekonać je do tej rozrywki.
Czarnek nie poprawia sytuacji
Jaki jest minister Czarnek wszyscy wiemy. Nie ma więc sensu oczekiwać tutaj żadnej zmiany, która mogłaby unowocześnić podejście do lektur szkolnych tak, aby zainteresować nimi uczniów.
Zamiast tego zapowiada się, że będzie jeszcze gorzej, bo zobaczymy więcej anachronicznych tytułów. Tutaj opinię publiczną najbardziej spolaryzowała dwójka autorów – Jan Paweł II i Stanisław Wyszyński.
Wychodzi tutaj hipokryzja ministra i niezrozumienie potrzeb młodzieży. Polityk PiSu zapowiedział już walkę z “ideologią ekologizmu”, ale jednocześnie nie przeszkadza mu pakowanie do listy lektur książek o jawnym nastawieniu religijnym. Wychodzi tutaj absolutne niezrozumienie uczniów, których nie interesuje Jan Paweł II, tylko m.in. problemy klimatyczne.
Zmiany nie podobają się także nauczycielom, część z nich zapowiedziała już po prostu to, że będą omijać tytuły narzucone przez ministerstwo.
Na efekty tego działania pewnie będziemy musieli trochę poczekać, ale spodziewać się można dalszego zniechęcania młodzieży do czytania książek. Nic w tym dziwnego, jeśli kogoś nie interesuje tematyka zagadnienia, to po co ma się w nie zagłębiać?