Dwie osoby zginęły na szlaku 50 lat temu. Wyszły nowe dowody
W 1973 roku ośmiu wspinaczy wybrało się na wspinaczkę na masyw Aconcagua. Podczas wyprawy dwie osoby zginęły. Powstają jednak wątpliwości co do ich śmierci. Po dokładnie 50 latach od zaginięcia został znaleziony telefon. Znajdują się na nim zdjęcia ofiar. Cała wyprawa wywołuje wiele emocji i jest pełna nieodkrytych tajemnic. Śledczy mają podejrzenia, że zaginięci zostali zamordowani przez szóstkę ocalałych wspinaczy.
Zobacz też: Wielka Brytania. Tragiczny wypadek Polki i jej 4-letniej córki
Wyszły zdjęcia. Sprawa budzi wiele emocji
Znalezione ciała ofiar wzbudzają u służb spore podejrzenia. Dodatkowo zeznania szóstki ocalałych osób różnią się od siebie. Fotografia pokazuje chwile po tym jak jeden ze wspinaczy opuścił grupę. Najpewniej zdjęcie zostało wykonane tuż po śmierci mężczyzny.
Aparat został znaleziony przez dwóch tragarzy. Ich wyprawa odbyła się w lato, więc lód był stopiony, a spod niego widoczne były przedmioty. Znaleziony sprzęt był podpisany imieniem i nazwiskiem zmarłej Janet Johnson. Właścicielka aparatu była najbardziej doświadczona z całej grupy.
Ciała dwóch ofiar, Coopera i Johnson, dzieliło zaledwie 20 metrów. Stan zwłok pozostawiał wiele wątpliwości. Na stopie Johnson brakowało raków, twarz była zniekształcona obrażeniami. Leżała na zalodzonym obszarze, a jednak na klatce piersiowej znalazł się jeden kamień. Z aparatu odzyskano 24 zdjęcia.
Zobacz też: [Nagranie] Tragiczny wypadek w Szczecinie. Dziewczyna wypadła z okna