Strajk scenarzystów w USA przybiera na sile. Jakie będą tego konsekwencje?
Takiego strajku w branży filmowej nie widziano od 15 lat. Ostatnim razem, tak jak i teraz swoje niezadowolenie postanowili pokazać scenarzyści.
Za przyczyny wybuchu strajku uznaje się przede wszystkim brak nawiązania porozumienia pomiędzy Writers Guild of America, czyli związku, który zrzesza aż 11 tysięcy twórców, a największymi wytwórniami.
Zobacz też: Odejście Cavilla przelało czarę goryczy. Fani ponownie chcą zwolnienia scenarzystów Wiedźmina
Protestujący domagają się przede wszystkim lepszych warunków pracy, stabilnych umów, a także wzrostu wynagrodzeń. Całą sytuację tylko pogorszyła pandemia koronawirusa, wedle której zarobki w tym segmencie kinematografii miały de facto spaść o niemal 1/4.
Nic nie wskazuje na to, że protesty szybko ustaną, a strajkujący niemal bez przerwy przesiadują pod siedzibami największych wytwórni, np. Paramount Pictures, HBO oraz Netflixa.
Konsekwencje będą szły w setki miliony dolarów
Gdy ostatni raz scenarzyści wywołali olbrzymi strajk, branża bardzo mocno ucierpiała. Różne szacunki sugerują, że 15 lat temu kosztował on wytwórnie, producentów itp. blisko pół miliarda dolarów.
To jednak aspekty ekonomiczne, na braku porozumienia między scenarzystami, a wytwórniami ucierpią przede wszystkim zwykli konsumenci. Gdy 15 lat temu doszło do protestów, wiele seriali zostało albo opóźnione, albo całkowicie skasowane w wyniku strat.
Zobacz też: Tego nie było w scenariuszu. Najlepsze improwizowane sceny w filmach
Pewne jest, że podobnie będzie tym razem. Zagraniczne media donoszą, że kilka produkcji na pewno ucierpi w wyniku strajku. Wśród nich znajdować się mają m.in.
- Saturday Night Live
- Cobra Kai
- czy Big Mouth
To jednak zaledwie wierzchołek i tytuły, które na pewno ucierpią. Im dłużej będzie trwał protest, tym więcej produkcji na pewno odczuje jego bolesne konsekwencje.